200notecqa & Dziecko


20 listopada 2004, 13:06

I właśnie doczekałam się mojej 200 notki na blogu J hehe, tak sobie licząc, to wychodziłoby ok. 100 notek na pół roq:p rop oto co robiłam od napisania ostatniej notki (a będzie to troszkę dłuższa notka):

*Byłam w Katowicach…Katowicach wszystko jest okey.
*Byłam na Oazie, było spoxik-jak zawsze J był Namiot spotkania, (tylko smutno mi troche z powodu Benka L)czyli:

Namiot Spotkania

Konferencja wygłoszona przez Ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela Ruchu Światło-Życie, podczas szkoły modlitwy w ramach Szkoły Animatora Ruchu Światlo-Życie w Carlsbergu w 1982 roku.

KSIĘGA WYJŚCIA 33,7-20

Mojżesz zaś wziął namiot i rozbił go za obozem, i nazwał go Namiotem Spotkania. A ktokolwiek chciał się zwrócić do Pana, szedł do Namiotu Spotkania, który był poza obozem. Ile zaś razy Mojżesz szedł do namiotu, cały lud stawał przy wejściu do swych namiotów i patrzał na Mojżesza, aż wszedł do namiotu. Ile zaś razy Mojżesz wszedł do namiotu, zstępował słup obłoku i stawał u wejścia do namiotu, i wtedy Pan rozmawiał z Mojżeszem. Cały lud widział, że słup obłoku stawał u wejścia do namiotu. Cały lud stawał i każdy oddawał pokłon u wejścia do swego namiotu. A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem. Potem wracał Mojżesz do obozu, sługa zaś jego, Jozue, syn Nuna, młodzieniec, nie oddalał się z wnętrza namiotu. Mojżesz rzekł znów do Pana: Oto kazałeś mi wyprowadzić ten lud, a nie pouczyłeś mię, kogo poślesz ze mną, a jednak powiedziałeś do mnie: Znam cię po imieniu i jestem ci łaskawy. Jeśli darzysz mnie życzliwością, daj mi poznać Twoje zamiary, abym poznał, żeś mi łaskawy. Zważ także, że ten naród jest Twoim ludem. Pan powiedział: Jeśli Ja osobiście pójdę, czy to cię zadowoli? Mojżesz rzekł wtedy: Jeśli nie pójdziesz sam, to raczej zakaż nam wyruszać stąd. Po czym poznam, ja i lud mój, że darzysz nas łaskawością, jeśli nie po tym, że pójdziesz z nami, gdyż przez to będziemy wyróżnieni ja i Twój lud spośród wszystkich narodów, które są na ziemi? Pan odpowiedział Mojżeszowi: Uczynię to, o co prosisz, ponieważ jestem ci łaskawy, a znam cię po imieniu. I rzekł Mojżesz: Spraw, abym ujrzał Twoją chwałę. Pan odpowiedział: Ja ukażę ci mój majestat i ogłoszę przed tobą imię Pana, gdyż Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, komu Mi się podoba. I znowu rzekł: Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu.

Fragment Księgi Wyjścia, opisujący modlitwę Mojżesza w Namiocie Spotkania, to jeden z najpiękniejszych i najgłębszych tekstów Biblijnych o modlitwie. Ukazuje on niesłychanie głęboko jej istotę. Jeżeli chcemy się nauczyć modlitwy, to musimy sięgnąć do tego tekstu i ciągle do niego wracać, aż zrozumiemy całą jego głębię i zarazem całą głębię tego, co nazywamy modlitwa (...)

Modlitwa to spotkanie

W samej nazwie "Namiot Spotkania" już jest określona istota modlitwy: modlitwa to jest spotkanie, spotkanie zaś dokonuje się pomiędzy osobami. Tylko osoby mogą się spotkać. Spotkanie jest zawsze najpierw i przede wszystkim spotkaniem się dwóch osób - "ja" i "ty". Polega ono na tym, że ja staje w obliczu drugiej osoby, przeżywając ją jako "ty" w stosunku do swojego "ja". Jeżeli przeniesiemy to określenie na relacje człowieka do Boga, to otrzymamy dokładne, precyzyjne określenie istoty modlitwy. Istotą modlitwy jest spotkanie osoby z Osobą Boga.

Miejsce oddzielone

"Namiot Spotkania" znaczy to samo co Namiot Modlitwy. Z kontekstu wynika, że był to najpierw dosłownie namiot, a więc miejsce, miejsce oddzielone, wydzielone. Ten namiot znajdował się poza obozem. Obóz - w znaczeniu dosłownym, ale także przenośnym - to miejsce, gdzie toczy się życie. Ludzie pracują, przygotowują pokarm, załatwiają pomiędzy sobą rożne sprawy. W obozie jest zwykle zgiełk, ruch. Żeby się spotkać z Bogiem, trzeba "wyjść z obozu" - w sensie dosłownym i przenośnym, albo raczej trzeba powiedzieć: w sensie i dosłownym, i przenośnym. Trudno się modlić w zgiełku wielu spraw, w zagonieniu, w pośpiechu. Otóż pierwszy warunek modlitwy, to jest wyjście z obozu i pójście do Namiotu Spotkania, czyli do miejsca, gdzie możemy być sam na sam z Bogiem, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał.

Czas dla Boga

W modlitwie ważne jest nie tylko miejsce, ale także czas. Jeżeli mówimy do członków naszego Ruchu: "stwórzcie sobie", czy: "zbudujcie w swoim życiu Namiot Spotkania", to znaczy, że każdy musi znaleźć w swoim życiu, i to w każdym dniu, czas i miejsce. Czas, który jest tylko do dyspozycji Boga. Czas, w którym zostawia się wszystkie inne rzeczy jak gdyby na zewnątrz. Muszę mieć czas, który z ludzkiej oceny można by nazwać czasem straconym. Tyle mam pracy, tyle mam obowiązków, a jednak zostawiam wszystko, by w ten czas - niech to będzie 10-15 minut czy pół godziny - być wyłącznie do dyspozycji Boga. W tym czasie nie mogę odrabiać na przykład obowiązkowych czytań czy myśleć nad sprawami, które na mnie czekają, do których muszę zaraz wrócić. Trzeba zostawić w obozie te wszystkie sprawy, wyjść poza obóz i wejść do Namiotu Spotkania. To jest warunek.

Nie traktuję Boga poważnie, jeśli nie mam dla Niego czasu. Każdy z nas, kiedy załatwia sprawy z ludźmi wpływowymi, od których jest zależny, to przede wszystkim oczekuje, że ci ludzie będą mieli dla niego czas. Jeżeli ktoś załatwia nasze sprawy przez sekretariat albo tylko przez uchylone drzwi i od razy krzyczy: "Nie mam czasu!", to wiadomo, jak wtedy reagujemy: czujemy się dotknięci, poniżeni w swej godności, zlekceważeni. Wielcy ludzie maja zawsze czas dla człowieka. [...] Głęboki szacunek dla osoby wymaga właśnie, żeby mieć czas. Pan Bóg ma zawsze czas dla nas. On nie powie nigdy: "Przyjdź się pomodlić później albo jutro, teraz nie mam czasu". Trudno sobie wyobrazić, żeby Bóg stawiał takie warunki. Wiemy, że ma zawsze czas dla nas. A my to minimum, które musimy zrobić i bez którego nigdy nie uda nam się żadna modlitwa, to znaleźć czas. Nie mogę przyjść na modlitwę z nastawieniem: "muszę, bo taki jest obowiązek, ale jak najszybciej", bo ciągle będzie mi towarzyszyć świadomość: "nie mam czasu, przecież tyle spraw czeka, muszę pędzić tu czy tam", albo nie mam czasu w tym sensie, że nawet w czasie modlitwy nie myślę o Bogu, tylko o sprawach, od których się przed chwila oderwałem. Mnóstwo jest ludzi, którzy nie mają czasu i nigdy się nie modlą. Na pytanie: "dlaczego się nie modlisz?" zwykle odpowiadają: "nie mam czasu". Czy może być większe lekceważenie Boga ze strony człowieka niż kiedy powie: "nie mam czasu, nie mam czasu na rozmowę z Bogiem"? Bóg mu udziela audiencji. Jest gotowy w każdej chwili. A ja: "nie mam czasu!".

To jest pierwsza sprawa w szkole modlitwy, od tego musimy zacząć: znaleźć codziennie chwilę czasu dla Boga. Musi to być czas tak naprawdę poświecony Bogu. Czas, w którym jestem do Jego dyspozycji. Gdy ktoś z nas pójdzie na rozmowę z jakąś osobistością, to nie będzie wówczas załatwiał innych spraw, powiedzmy, naprawiał swojego zegarka czy zerwanego łańcuszka. To jest nie do pomyślenia. W stosunku do Boga, niestety, bardzo często tak bywa: niby rozmawia, a cały czas jest zajęty czym innym.

*Dzisiaj jest dzień wspólnoty, tym razem w Chropaczowie, jeszcze nie wiem czy pójdę, ale chciałabym, może spotkałabym Dage i Asie J
*Po powrocie do domu, zjadłam sobie makaron ze śmietanką, serem i cukrem J i obejrzałam końcówkę Jurasic ParQ III.
*Rano byłam tatusiem w Chorzowie, gdzie qpił mi buciki-trapery…potem mu powiedziałam o glanach, to się mnie spytał: „A właściwie to na co ci te glony?”…Ele, to było pytanie retoryczne J
*Przed chwilką skończyłam sprzątać :p
*Jak już wcześniej pisałam, mam coś poszukać o eutanazji…i znalazłam to:

Śmierć na życzenie dziecka
(już sam tytuł jest przerażający
L)

Holenderska opozycja uznała za "przerażający" projekt ustawy o eutanazji, zatwierdzony przez rząd i przesłany do parlamentu. Opracowany przez ministrów sprawiedliwości i zdrowia tekst przewiduje między innymi możliwość uśmiercania na życzenie dzieci powyżej 12. roku życia, nawet wbrew woli ich rodziców.

Największa opozycyjna partia w parlamencie, Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny (CDA), wyraziła oburzenie, że rząd uznał 12-latków za wystarczająco dorosłych, by decydowali o sprawach życia i śmierci, mimo iż prawo nie pociąga do odpowiedzialności dzieci, zanim nie osiągną pełnoletności. - Czy nie zapuszczamy się na zbyt śliski teren? - zastanawiali się wczoraj socjaliści. Wątpliwości nękają także deputowanych z Partii Ludowej na Rzecz Wolności i Demokracji (VVD), głównego sojusznika Partii Pracy premiera Vima Koka w rządzącej koalicji. Ich zdaniem dziecko mogłoby mieć ewentualnie pewien wpływ na decyzję o eutanazji, ale jego opinia nie może być decydująca.

Środowisko medyczne także chłodno przyjęło pomysł rządu dotyczący uśmiercania na życzenie nieuleczalnie chorych dzieci. - Nawet to, co nigdy się nie zdarza, musi być w Holandii uregulowane ustawą - drwił jeden z lekarzy na łamach gazety "Algemeen Dagblad".

Eutanazja w przypadku osób dorosłych jest tolerowana w Holandii od 1994 roku. Jednak kodeks karny nadal przewiduje za nią kary do 12 lat pozbawienia wolności. Niemiecka gazeta "Sźddeutsche Zeitung" twierdzi, że 40 procent upośledzonych umysłowo osób, które zmarły w Holandii w ciągu roku, skończyło życie z pomocą lekarza. Eutanazja jest również praktykowana u osób psychicznie chorych.

Parlament ma obradować nad projektem ustawy we wrześniu. Koalicja premiera Koka dysponuje wprawdzie 97 ze 150 mandatów, ale deputowani VVD mogą nie poprzeć kontrowersyjnego projektu. Mogłoby to doprowadzić do upadku gabinetu. MT-O, AFP, DPA

 

Ja nie mogę pojąć jak mogą się dziać takie rzeczy…a jak by się musieli czuć rodzice takich dzieci ? czy ktoś o tym pomyślał ?

*Ostatnią rzeczą o której bym chciała jeszcze coś napisać to opowiadanie mojej przyjaciółki-Angeli…za chwilkę zamieszczę poniżej jej opowiadanie pt. „Dziecko” ..jest one dosyć smutne, ale jak najbardziej prawdziwe, gdyż takie rzeczy się obecnie dzieją na świecie..naprawdę jak najbardziej zachęcam do przeczytania tego opowiadania, bo naprawdę warto i daje porządnie do myślenia:

DZIECKO

I Ona.


Dlaczego to przytrafiło się właśnie mnie?! Ciekawe gdzie on teraz jest, co robi... A właściwie jak mu było na imię? Marek? Maciek? A może to w ogóle nie było na „m”? Miał takie piękne oczy. Tak cudownie tańczył. Nigdy nie zapomnę tej dyskoteki. Wcześniej się nie znaliśmy. A może powinnam żałować, że poszłam z nim do domu? Może to nie powinno się wydarzyć? Te kilka chwil zapomnienia... Oooch... To stało się tak szybko. Nie miała czasu nawet pomyśleć czy robię dobrze. Zrobiłam źle? Przecież nic się takiego nie stało. Nic takiego... tylko ze... Jak mam mu o tym powiedzieć? Dał mi numer telefonu, ale przecież to miała być tylko przygoda. Bez zobowiązań. Co powie na to, że jestem z nim w ciąży?

II Ono.

Kim ja właściwie jestem? Gdzie jestem? Jestem taki mały, mam rączki i nóżki. Jest mi tu dobrze. Mamo? Czy to ty? Tak. Jestem w tobie. Jesteśmy razem. Zawsze będziemy razem, prawda? Mamo, czy ty jesteś smutna? Dlaczego się nie cieszysz? Przecież jestem. Nie cieszysz się, że jestem? Mamo... Kocham cię, mamo.

III Ona.

Wiedziałam! Wiedziałam. Przecież nawet nie oczekiwałam, że będziemy razem... On go nawet nie chce uznać... Co ja mam zrobić? Jestem młoda. Całe życie przede mną... studia... kariera... Jakie perspektywy ma samotna matka? Czy mam zaprzepaścić moje marzenia o karierze modelki? Przecież marzyłam o tym od dawna. Nie. Nie mogę. Co mam zrobić? Jest jedno rozwiązanie... Nie. Nie mogę tego zrobić. Ale nie mogę też zniszczyć sobie przyszłości. To dziecko nie może się urodzić. Nie chcę tego robić, ale... chyba... muszę.

IV Ono.

Mamo! Tak chciałbym już być duży... Chciałbym już widzieć świat dookoła. Pomyśl mamo jak to będzie cudownie. Wszystko będziemy robić razem! Jakie życie musi być piękne... Mamo, będę cię bardzo kochał. Pokażesz mi kiedyś niebo... i słońce... i drzewa... i śnieg. Dobrze, mamo? A potem nauczysz mnie mówić, żebym mógł ci powiedzieć... jak dobrze mi z tobą. I będziesz mnie trzymać za rączki, żebym nauczył się chodzić. Będziesz mi śpiewać... i opowiadać bajki. A jak urosnę... będziesz ze mnie dumna, mamo. Mamo! Czy ty naprawdę się z tego nie cieszysz? Mamo? Czy... ty mnie nie kochasz?

V Ona.

Już... już po wszystkim. Moja przyszłość... moja kariera... uratowane. Już go nie ma... Nie chcę mieć dziecka. Chyba nigdy nie będę mieć dzieci. Nie nadaje się do roli matki. To do mnie nie pasuje. Cieszę się, że nią nie zostałam. Zrobiłam to co było słuszne. Nie mam wyrzutów sumienia.

VI Ono.

Mamo! To mnie bolało... tak bardzo bolało. Co mi zrobiłaś? Ja przecież chciałem żyć! Mamo... chciałem żyć... Co się ze mną stało? Gdzie są moje rączki, moje nóżki? Gdzie jestem? Mamo... skazałaś mnie na śmierć. Czy na taką śmierć zasłużyłem? Bez grobu, bez cmentarza... Wyrzucony jak śmieć do kosza z odpadkami. Mamo... dlaczego mnie nie kochałaś? Dlaczego nie chciałaś moich narodzin? Mamo! Czy ciebie też nie kochano? Odebrałaś mi życie... Odebrałaś mi moją szansę... Zabiłaś... zanim zdążyłem się urodzić...

VII Ona.

Nie potrafię o tym zapomnieć. Nie potrafię przestać myśleć o tym dziecku. Na początku nie miałam wyrzutów sumienia, a teraz... Czy to co zrobiłam było złe? Czy zrobiłam źle?! Czy... czy ja... Czy ja zabiłam człowieka?!

KONIEC

I właśnie tym opowiadaniem chciałabym zakończyć moją notkę.Piszcie co o tym wszystkim sądzicie...pozdrawiam gorąco i ubierajcie się cieplutko bo zimno na dworze J

 

Czyż takie bobaskowate-aniołkii nie są sweedziutkie ??? =D

Loczu$
21 listopada 2004, 16:31
elo:*:*
LOczu$
21 listopada 2004, 16:31
noteczki nieprzeczytałam ale takie malutenkie bobasunie sa najkochańsze na świecie:):):) sa piękniusie..:):):) trzymja się cieplutrko pozdrawiam papa cmok:*
20 listopada 2004, 17:41
za Świętochłowic =)a ty ?
agusia z blog_agusi
20 listopada 2004, 16:35
aniołki słodziutkie nie powiem. a co dnia wspolnoty oazowej u nas też był nie dawno, a 19 grudnia u mnie w prafii bedzie, jestem odpowiedzialna za organizacje. skad jesteś ??
Angela
20 listopada 2004, 15:18
Ach, moje opowiadanko. Mój największy (jak na razie) sukces... Oczywiście prawa autorskie zastrzeżone :p A te zdjęcia są cudowne, zwłaszcza to pierwsze.

Dodaj komentarz