Archiwum 10 listopada 2004


moje chaotyczne dni...
10 listopada 2004, 16:31

ostatnio zastanawiałam się nad zmianą szablonu...ale znowu było by te całe cyrkowanie...eh, nie mam do niczego głowy ostatnio...jest środa więc jestem...ale już niedługo...w czwartek następnego tygodnia jest wywiadówa, więc pewnie nie będzie mnie przez ok. 3 może 2 miesiące...jak dobrze pójdzie w co kategorycznie wątpię miesiąc...to smutne...nie było mnie dzisiaj rano na dwóch godzinch bo rzekomo mnie brzuch bolał...i przstał...to minus bycia kobietą..Asia przechodziła to w zeszłym tygodniu...ugh...przywieźli meble do sypialni rodziców...jeszcze ich nie widziałam bo jak narazie są poskładane i jeszcze ich nie wyciągnęli...na polaku "recytowaliśmy" Mickiewicza i chyba jako jedynej wyszło to najlepiej tylko Martynie...zresztą, ma dziołszka wprawe w tych sprawach..innym też nie poszło najgorzej..niby ide dzisiaj na schole ale jakoś mi sie nie zbiera...nie wiem co ze mną jest...a może nie ze mną tylko z innymi ?? a może ktoś ma na mnie zgubny wpływ ? odstawiam te myśli z mojego blogaska, bo i tak cały czas mi zaprzątają makówke...a na wszystko mam tylko jedną (niestety tylko jedną) odpowiedź...ta druga mogłaby być wprawdzie równie znaczna z tą pierwszą, a jednak mniej mnie irytuje...więc lekko mówiąc "spływa to po mnie jak woda"....nie ma wycieczko do Świerklańca...szkoda, bo z chęcią wyrwałabym sie na kilka dni z tej dziury (która nie jest oczywiście dziurą)...oderwała się od tej szarej rzeczywistości..tam czas  płynie inaczej...cholera jasna, nie napisałam nic dawno w moim "zeszyciq" ...i chociaż bym mówiła to i tak nikt by nie wiedział...ale to akurat jest mało ważne..ważne jest to jak kiedyś powiedziałam: zaczyna się zmieniać..wtedy nie wiedziałam że już sie zmieniło...teraz już wiem..wszystko..poznałam mniejszą cząstkę świata..a ta druga prowadzi mnie w strone światła ...jest ona dobra..nie wiem czy dalej chcę odkrywać tajemnice świata, no może nie całkiem świata tylko otoczenia...bo w pełni świata nikt nie pozna nigdy...prócz Samego Boga...w taki sposób mogłabym pisać bez końca..ale kto chciałby to czytać ?? nie wiem...sama nie czytam tego co piszę...bo po co ?? więc po co ktoś inny miałby to czytać ?? nie wiem...taa, prosta odpowiedź na idiotyczne pytanie...to jest to..
wiem że dzisiaj chaotycznie pisze..ale musze wyzwolić burzyczke która we mnie iskrzy..inaczej nie po..(nie moge napisać nie umiem, bo umiem) może nie chcę ?

ballada której fragment recytowałam..kojarzy mi się z babcią, gdyż..zresztą nie ważne -) w każdym razie uważam że jest piękna..(ballada ofcourse)

Adam Mickiewicz
POWRÓT TATY(BALLADA)

"Pójdźcie, o dziatki, pójdźcie wszystkie razem
Za miasto, pod słup na wzgórek,
Tam przed cudownym klęknijcie obrazem,
Pobożnie zmówcie paciórek.

 Tato nie wraca; ranki i wieczory
We łzach go czekam i trwodze;
Rozlały rzeki, pełne zwierza bory
I pełno zbójców na drodze".

 Słysząc to dziatki biegą wszystkie razem,
Za miasto, pod słup na wzgórek,
Tam przed cudownym klękają obrazem
I zaczynają paciórek.

 Całują ziemię, potem: "W imię Ojca,
Syna i Ducha świętego,
Bądź pochwalona, przenajświętsza Trójca,
Teraz i czasu wszelkiego".

 Potem: Ojcze nasz i Zdrowaś, i Wierzę,
Dziesięcioro i koronki,
A kiedy całe zmówili pacierze,
Wyjmą książeczkę z kieszonki:

 I litaniją do Najświętszej Matki
Starszy brat śpiewa, a z bratem
"Najświętsza Matko - przyśpiewują dziatki,
Zmiłuj się, zmiłuj nad tatem!"

 Wtem słychać tarkot, wozy jadą drogą
I wóz znajomy na przedzie;
Skoczyły dzieci i krzyczą jak mogą:
"Tato, ach, tato nasz jedzie!"

 Obaczył kupiec, łzy radośne leje,
Z wozu na ziemię wylata;
"Ha, jak się macie, co się u was dzieje?
Czyście tęskniły do tata?

 Mama czy zdrowa? ciotunia? domowi?
A ot rozynki w koszyku".
Ten sobie mówi, a ten sobie mówi,
Pełno radości i krzyku.

 "Ruszajcie - kupiec na sługi zawoła -
Ja z dziećmi pójdę ku miastu".
Idzie... aż zbójcy obskoczą dokoła,
A zbójców było dwunastu.

 Brody ich długie, kręcone wąsiska,
Wzrok dziki, suknia plugawa;
Noże za pasem, miecz u boku błyska,
W ręku ogromna buława.

 Krzyknęły dziatki, do ojca przypadły,
Tulą się pod płaszcz na łonie;
Truchleją sługi, struchlał pan wybladły,
Drżące ku zbójcom wzniósł dłonie.

 "Ach, bierzcie wozy, ach, bierzcie dostatek,
Tylko puszczajcie nas zdrowo,
Nie róbcie małych sierotami dziatek
I młodej małżonki wdową".

 Nie słucha zgraja, ten już wóz wyprzęga,
Zabiera konie, a drugi
"Pieniędzy!" krzyczy i buławą sięga,
Ów z mieczem wpada na sługi.

 Wtem: "Stójcie, stójcie!" - krzyknie starszy zbójca
I spędza bandę precz z drogi,
A wypuściwszy i dzieci, i ojca,
"Idźcie, rzekł, dalej bez trwogi".

 Kupiec dziękuje, a zbójca odpowie:
"Nie dziękuj, wyznam ci szczerze,
Pierwszy bym pałkę strzaskał na twej głowie,
Gdyby nie dziatek pacierze.

 Dziatki sprawiły, że uchodzisz cało,
Darzą cię życiem i zdrowiem;
Im więc podziękuj za to, co się stało,
A jak się stało, opowiem.

 Z dawna już słysząc o przejeździe kupca,
I ja, i moje kamraty,
Tutaj za miastem, przy wzgórku u Słupca
Zasiadaliśmy na czaty.

 Dzisiaj nadchodzę, patrzę między chrusty,
Modlą się dziatki do Boga,
Słucham, z początku porwał mię śmiech pusty,
A potem litość i trwoga.

 Słucham, ojczyste przyszły na myśl strony,
Buława upadła z ręki;
Ach! ja mam żonę, i u mojej żony
Jest synek taki maleńki.

 Kupcze! jedź w miasto, ja do lasu muszę;
Wy, dziatki, na ten pagórek
Biegajcie sobie, i za moję duszę
Zmówcie też czasem paciórek".