Archiwum 19 kwietnia 2005


Siwy dym....nie!! to biały!!!
19 kwietnia 2005, 19:48

 

Umiłowani bracia i siostry. Po wielkim papieżu Janie Pawle II kardynałowie wybrali mnie" - powiedział we wtorek nowy papież Benedykt XVI (niemiecki kardynał Joseph Ratzinger), zwracając się do wiernych.

Kardynał Joseph Ratzinger został 264. następcą św. Piotra dzień po wygłoszeniu homilii, w której wystąpił jako niezłomny obrońca "dojrzałej wiary", odpornej na "prądy mód i nowinek".

W osobie Ratzingera, który w sobotę skończył 78 lat, skupiły się wszystkie cechy, jakich potrzebuje idealny strażnik doktryny. Rolę takiego strażnika nowy papież pełnił w Watykanie już od roku 1981, kiedy Jan Paweł II mianował go prefektem Kongregacji Nauki Wiary.

Z upływem lat wpływy Ratzingera w Watykanie rosły. W 2002 roku otrzymał jeszcze jeden ważny urząd - dziekana Kolegium Kardynalskiego. Był najpotężniejszym po Janie Pawle II człowiekiem w Kościele katolickim.

Za łagodnymi manierami nowego papieża kryje się stalowy intelekt, gotowy rozkładać na części pierwsze każde dzieło teologiczne i badać je pod kątem czystości dogmatycznej, a także występować zażarcie przeciwko dysydentom. Jego kategoryczne opinie radują konserwatystów i oburzają liberalnych katolików oraz wyznawców innych wyznań.

Urodzony w 16 kwietnia 1927 roku w Marktl nad rzeką Inn w Bawarii, Ratzinger pod koniec drugiej wojny światowej został powołany do służby wojskowej w obronie przeciwlotniczej. Po studiach teologii i filozofii otrzymał w 1951 roku święcenia kapłańskie. Dwa lata później uzyskał doktorat na podstawie pracy "Lud Boży w nauce św. Augustyna o Kościele".

Po raz pierwszy zwrócił na siebie uwagę jako liberalny uczestnik Drugiego Soboru Watykańskiego (1962-1965), kiedy towarzyszył kardynałowi kolońskiemu, Josephowi Fringsowi. Jednak zaszokowany buntami studenckimi 1968 roku stał się konserwatystą, by bronić wiary przed rosnącym sekularyzmem. Jak napisał w 1997 roku brytyjski dziennik "Guardian", od 1968 roku "przeraża go brak ładu".

Przez jakiś czas wykładał teologię na różnych uniwersytetach niemieckich. W 1977 roku Paweł VI mianował go arcybiskupem Monachium, a wkrótce potem kardynałem. W 1981 roku Jan Paweł II powierzył mu stanowisko prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, następczyni Świętej Inkwizycji.

Na tym urzędzie Ratzinger wystąpił przeciwko popularnej w Ameryce Łacińskiej "teologii wyzwolenia", która próbowała łączyć elementy Ewangelii z marksizmem, i uciszył jej zwolenników.

W 1986 roku ogłosił ostre potępienie małżeństw osób tej samej płci. Dokument Kongregacji Doktryny Wiary wydany w 2004 roku stanowczo zganił "radykalny feminizm" jako ideologię, która podkopuje rodzinę i zamazuje naturalne różnice między mężczyzną i kobietą.

W 1991 roku podczas zebrania Kolegium Kardynalskiego Ratzinger nazwał ustawy aborcyjne państw zachodnich "kulturą śmierci".

W latach 90. wystąpił przeciwko tym teologom, głównie w Azji, którzy widzieli w religiach niechrześcijańskich część Bożego planu zbawienia ludzkości. W maju 1996 roku w Meksyku podczas spotkania Kongregacji Doktryny Wiary z przewodniczącymi podobnych komisji episkopatów Ameryki Łacińskiej ostrzegł przed niebezpieczeństwem ze strony pluralistycznej teologii religii. Mówił, że teologia ta "poddaje Jezusa celowej relatywizacji jako jednego z wielu geniuszy religijnych", przez co "Kościół, dogmaty i sakramenty tracą swój absolutny charakter".

Bojowy temperament Ratzingera ujawnił się w roku 2000 w sporze wokół dokumentu zatytułowanego Dominus Iesus. Dokument ten, zmierzający do utwierdzenia prymatu Kościoła Rzymskokatolickiego, głosi, że tylko ten Kościół jest właściwą drogą do zbawienia.

Dokument przyznaje, że także wyznawcy innych religii mogą osiągnąć stan łaski Bożej, ale dodaje, iż inne Kościoły nie dysponują "pełnią środków służących zbawieniu", zatem ich wyznawcy są w gorszej sytuacji niż katolicy. Podkreśla, że "tylko przez katolicki i apostolski Kościół można osiągnąć pełnię zbawienia".

Przedstawiając dokument na konferencji prasowej 5 września 2000 roku Ratzinger powiedział, że błędem teologicznym jest twierdzenie, iż wszystkie religie są równe i różnymi drogami prowadzą do zbawienia.

Kościoły anglikański, luterański i inne Kościoły protestanckie, które prowadziły od lat dialog ekumeniczny z Rzymem, były głęboko urażone.

W homilii poniedziałkowej, wygłoszonej podczas mszy przed rozpoczęciem konklawe, Ratzinger ostrzegał, że w świecie współczesnym "ustanawiany jest rodzaj dyktatury relatywizmu, która nie uznaje niczego za pewnik, a jedynym miernikiem ustanawia własne ja i jego zachcianki". Skarżył się, że "posiadanie jasnej wiary, zgodnej z credo Kościoła, zostaje często zaszufladkowane jako fundamentalizm".

"Wiara +dorosła+ nie idzie z prądem mód i nowinek (...). Do tej dorosłej wiary musimy dojrzewać, ku niej powinniśmy prowadzić Chrytusową trzodę" - powiedział Ratzinger, wzywając kardynałów, by nie ulegali nowym prądom, lecz bronili tradycyjnych doktryn.

Przyjaciele Ratzingera uważają go za najłagodniejszego - prywatnie - człowieka na Ziemi. Inni nazywali go z respektem, ale i niechęcią, "pancernym kardynałem". Ma też przydomek "Biała Czupryna" ze względu na swe śnieżnobiałe włosy.


Heh, nikt jednak nie zastąpi naszego kochanego Jana Pawła Wielkiego Karola Wojtyły...[']
info
19 kwietnia 2005, 19:39

 

Nowy papież Benedykt XVI pojawił się na balkonie i został owacyjnie powitany przez tłum zebrany na placu św. Piotra.

"Umiłowani bracia i siostry. Po wielkim papieżu Janie Pawle II kardynałowie wybrali mnie" - powiedział Benedykt XVI, zwracając się do wiernych.

Nowy papież poprosił wiernych o modlitwę za jego pontyfikat.

"Zawierzam się waszym modlitwom" - dodał, po czym udzielił błogosławieństwa Urbi et Orbi (miastu i światu).

Poprzednim papieżem o imieniu Benedykt - 15. z kolei - był Giacomo Della Chiesa, którego pontyfikat przypadł na lata 1914-22.

Kardynał Joseph Ratzinger
25 listopada 1981 r. Jan Paweł II mianował metropolitę Monachium prefektem Kongregacji Nauki Wiary. Przed odlotem do Włoch kardynał ostrzegał swoich monachijskich współpracowników: “Nie wszystkie wiadomości, które będą nadchodzić z Rzymu, okażą się przyjemne”.
Marek Zając /2003-10-19
Joseph Ratzinger. Dziekan Kolegium Kardynalskiego (m.in. zwołuje i czuwa nad przebiegiem konklawe oraz ogłasza światu imię nowego papieża), zaliczany do grona współ-architektów pontyfikatu. Ale też “pancerny kardynał” i “kościelny żandarm” - tak o prefekcie piszą dziennikarze. Bowiem medialny wizerunek kardynała (dodajmy: wykreowany przez prasę popularną, a nie przez skromnego skądinąd hierarchę) rysuje się następująco: urodzony w 1927 r. w Bawarii purpurat jest zdeklarowanym konserwatystą, który strzeże nauki Kościoła przed tym, co w teologii nowoczesne i przyszłościowe. Z natury chłodny i nieprzejednany skrupulatnie tropi i surowo karze nawet najdrobniejsze teologiczne odstępstwa (“FC Ratzinger-teologowie 5:0” - tak zatytułowano jeden z artykułów w niemieckiej prasie). Ale kard. Ratzinger nie zawsze był “inkwizytorem”: “To urząd zmienił człowieka” - twierdzą publicyści, przypominając, że w latach 50. i 60. uchodził za teologa liberalnego w poglądach, który np. nie wahał się krytykować Kościoła, iż “ma zbyt napięte wodze i zbyt dużo ustaw”.

Jeśli chodzi o zarzut ostatni: gdyby dziennikarze poświęcili trochę więcej czasu na przewertowanie biografii byłego metropolity Monachium, zorientowaliby się, że Ratzinger korygował swój teologiczny kurs już podczas ostatniego Soboru, więc trudno mówić o przemianie związanej z watykańską nominacją. Sam kardynał twierdzi, że przez całe życie jest konsekwentny w byciu wiernym Chrystusowi i wierze katolickiej.

A dwa pozostałe zarzuty? Zdaniem kardynała Kościół po Soborze Watykańskim II (gdzie młody Ratzinger, wraz ze swym protektorem monachijskim kard. Fringsem i ówczesnym przyjacielem Karlem Rahnerem, odegrał niepoślednią rolę) przypominał wielki plac budowy, na którym każdy budował, gdzie chciał i co chciał. Ten właśnie teologiczny zamęt należy uporządkować - w czym prefekt w pełni zgadza się z Janem Pawłem II. Często lubi powtarzać, że “to jest Jego - czyli Chrystusa - Kościół, a nie pole eksperymentalne teologów”. Skoro zaś stoi na czele Kongregacji, której głównym zadaniem jest “chronienie czystości wiary przez szerzenie jej nauki (...), korygowanie błędów i zachęcanie błądzących do powrotu na właściwą drogę”, konflikty z teologami wydają się nieuniknione.

Motto biskupie Ratzingera brzmi: “Współpracownik prawdy” - i faktycznie, kardynał, choć ujmujący i serdeczny w osobistym kontakcie, w wykonywaniu swych kurialnych obowiązków nie stara się być dyplomatą, chcąc przede wszystkim służyć zachowaniu czystości nauki katolickiej. W zindywidualizowanym i po części już zlaicyzowanym świecie chrześcijańskim za najpoważniejsze zagrożenia dla wiary uważa kwestionowanie pojęcia prawdy, moralny relatywizm i pluralistyczną teologię religii. Doskonałą ilustracją postawy Ratzingera jest deklaracja “Dominus Iesus”, ogłoszona przez Kongregację w 2000 r. Dokument przypominał, że Chrystus jest jedynym wcielonym Synem Bożym, Kościół katolicki jest jedynym prawdziwym Kościołem, a Chrystus jedyną drogą pośredniczącą między Bogiem a ludźmi - i choć nie ma tu mowy o jakiejkolwiek nowości w nauczaniu Kościoła, deklaracja sprowokowała falę krytyki, także ze strony teologów katolickich. Na ogół zarzuty dotyczyły momentu publikacji i tonu deklaracji - obawiano się, że “Dominus Iesus” może spowolnić dialog ekumeniczny i międzyreligijny i sugerowano, że zawartych w niej tez w nauczaniu Kościoła nie należy akcentować w tak wyrazisty sposób. Pytanie tylko: czy takimi przesłankami ma kierować się prefekt Kongregacji Nauki Wiary?

Gdy jeden z dziennikarzy zapytał kard. Ratzingera, czy chciałby cofnąć którąś ze swych watykańskich decyzji, prefekt odpowiedział, że nie, choć przyznał, iż czasami reagował zbyt ostro i dziś wiele spraw rozwiązałby inaczej. W zeszłym roku skończył 75 lat i zgodnie z przepisami prawa kanonicznego złożył Papieżowi prośbę o przejście na emeryturę. Jan Paweł II postanowił, że Ratzinger pozostanie na urzędzie. Nieprawdopodobnie brzmią medialne spekulacje, że prefekt może zostać wybrany papieżem - sam kardynał mówi, że chciałby już usunąć się w cień. Prawdopodobnie ostatnim wielkim zadaniem hierarchy z Bawarii będzie przewodniczenie kolejnemu konklawe. Potem pewnie poświęci się pracy naukowej, na którą - choć jest jednym z najwybitniejszych współczesnych teologów - ma w Rzymie zdecydowanie zbyt mało czasu. Niedawno zwierzył się w wywiadzie dla dziennika “Die Tagespost”, że w sierpniu zaczął pisać książkę o Jezusie. Mówi, że potrzebuje jakichś trzech, czterech lat.

HABEMUS PAPAM!!!!!!
19 kwietnia 2005, 19:28

Mamy papieża!!! jest nim Benedykt XVI (Benek , ale sie bydziesz teraz cieszył ;)Joseph Ratzinger....no i co z tego że Niemcem jest, Stefen Muller tesh nim jest :p ale wolałabym jakoś tego Nigeryjczyka za papieża...no cóż każdy ma inny gust, ale mogli się liczyć z tym że długo to on nie pociągnie, no bo w końcu ma już 78 lat! ale NIECH ŻYJE PAPIEŻ!!!!!!!